F-gazy, czy faktycznie tak bardzo przyczyniają się do efektu cieplarnianego?

Ogólnie wiadomo, że gazy fluorowane nie występują w środowisku naturalnym. Są wytwarzane przez człowieka i powszechnie używane w codziennym życiu. Często nie zauważamy ich obecności, ale bez nich nie ochronilibyśmy naszej żywności przed zepsuciem. Są powszechnie stosowane w lodówkach i chłodniach samochodowych. Zapewniają nam więc wygodę i bezpieczeństwo, gdyż znaleźć je można w urządzeniach klimatyzacyjnych zainstalowanych w domach, sklepach i biurach, ale także szpitalach, szkołach czy urzędach.

Mało tego, poprawiają parametry pracy urządzeń, co sprawia, że urządzenia te stają się bardziej energooszczędne przez cały okres eksploatacji. Ograniczają emisję CO2 wynikającą ze zużycia energii. Są stosowane jako środki porotwórcze w wydajnych piankach do izolacji termicznej. Skoro są tak pożyteczne i w zasadzie poprawiają pracę urządzeń pod względem energetycznym, skąd więc przeświadczenie o ich szkodliwości dla środowiska?

Jeżeli urządzenia działają prawidłowo, są nowe i szczelne, to gazy te nie stanowią zagrożenie dla człowieka i środowiska. Problemem stają się urządzenia, które są przestarzałe albo wadliwe, co może spowodować wyciek gazu. Negatywny wpływ na środowisko wynika również z emisji dwutlenku węgla związanej ze zużyciem energii przez sprzęty powszechnie używane, takie jak klimatyzatory czy lodówki.

Unia Europejska dąży do wyeliminowania tego problemu. Dlatego wprowadziła obostrzenia dotyczące zarówno urządzeń jak i osób pracujących z f-gazami. I tak, każdy posiadacz urządzenia chłodniczego, które ma 3 kg lub więcej czynnika chłodniczego, zobligowany został przez ustawodawcę, do jego rejestracji w Instytucie Chemii Przemysłowej. Zgodnie z nową ustawą, serwisanci dokonujący corocznych przeglądów szczelności układów chłodniczych również muszą mieć odpowiednie uprawnienia potwierdzone certyfikatem f-gazy. Nie ma znaczenia tu długoletnie doświadczenie w pracy z gazami fluorowanymi, bez uprawnień nie będą mogli dłużej pracować w zawodzie

Serwisanci na specjalnych kartach wpisują wszystkie czynności wykonane przy serwisowanym urządzeniu wraz z podaniem indywidualnego numeru uzyskanego certyfikatu UDT. Chodzi o to, żeby osoba serwisująca nie była anonimowa, gdyż w pełni ponosi odpowiedzialność za serwisowane urządzenie. A dzięki temu, że każde urządzenie ma założoną dokumentację, dowolna osoba jest w stanie poznać historię serwisową danego urządzenia.

Rekomendowane artykuły